A było tak:
Wuj H.
zredagował wreszcie powieść życia,
doświadczając przy tym całkiem zwyczajnych,
autystycznych refleksji, wywołanych
niepewnością jej oddźwięku
w wysokich sferach niebieskich, ku którym nieuchronnie zmierza.
Prowadzi samochód, do Wieprzdomierza jedzie. Na wieczorek.
Indywiduum na drodze badylem macha chwastu. To tu.