Od czasu objęcia obowiązkiem edukacji dzieciństwo Wuja Heńka przesycone było panicznym strachem przed atomową wojną, opadem radioaktywnym, rozpuszczaniem tkanek przez śmiercionośne promieniowanie. Ryk silników samolotów przelatujących nad osiedlem na nieodległe lotnisko i jęki syren w pobliskich zakładach produkcyjnych sygnalizowały bliskość kataklizmu, wywoływały w głowie Henia obrazy zgliszczy i poskręcanych resztek żelbetonowych konstrukcji budynków.
Kilka lat temu spłonął w morzu przeraźliwego światła duży transformator zasilający osiedle. Pokój wypełnił się upiornym, białym, ostrym blaskiem. Migoczącym, zimnym, przerażającym i obcym.
Heniek nie wiedział jeszcze, że to transformator.
W jednej chwili powróciły obrazy z dzieciństwa. Wuj zaczął żegnać się ze światem, cicho licząc, że może to jednak światło lądującego pojazdu Obcych.
Wybiegł z domu i wraz z innymi ludźmi gnał w stronę światła.
Dopiero na miejscu okazało się, jakie jest jego źródło.
Wuj poczuł, jakby zostało mu dane nowe życie.
Albo nowa szansa w tym, które ma.
Jedynym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz