_________________latający tekst______________________________________________________________________________latam sobie________________________

Co??? Szukając Porte a’Côte de Quoi??!













Zmiął w dłoni twardy drut kolcami upstrzony niczym te w koncentrobozach.
-Mój przyjacielu...-rzucił niby to mimochodem w moją stronę, oczy wciąż mając skierowane na plecy uzbrojonego wartownika. Ten, nieświadomy niczego, odchylił głowę w tył, rzucając przy tym ostatnie spojrzenie żyjących jeszcze oczu. I tylko chrobot miażdżonego kościaną włócznią mostka echem odbijał się po puszczy nieprzebytej, a tam, gdzie źródło najruchliwszej w tej okolicy rzeki, rozłogi jaszczeżycy znaczyły drogę ku przystani. Porte a’Côte de Quoi...
Anafred przerwał czytanie. Księgę lekko osunął na dolną szufladę wypełnioną papierami, grubymi tomami szeleszczącymi i pożółkle rozsypującymi się pod dotknięciem dłoni. Tego wieczoru nie zamierzał spędzać w nastroju ponurego milczenia możności wywoływania zdarzeń. Zamknął więc oczy...

Ziedrzec / Kedym